sobota, 24 marca 2012

Brukselka z boczkiem / Brussel sprouts with bacon

Brukselka to do tej pory jedno z dwóch, zaraz po fenkule, warzyw, których nienawidziłam. Znienawidzona przede wszystkim za swój gorzki smak, który nie należał do najprzyjemniejszych pozostawała przeze mnie niezauważalna przez wiele lat. Fenkuł do tej pory ma zaszczytne, pierwsze miejsce w tej kategorii i szybko się to nie zmieni. Brukselka natomiast z drugiego miejsca wypadła w ogóle z tego rankingu i jest to zaiste odkrycie sezonu. Dlaczego tak się zadziało? Co tak ważnego musiało się stać, że nagle znienawidzona brukselka staje się warzywem fascynującym i na nowo odrywanym? Otóż dowiedziałam się z artykułu Magdy Gessler, że brukselka wcale nie musi być gorzka i to jedno zdanie było przełomowe. Zaczęłam eksperymentować i wyszło lepiej niż myślałam. Rzeczywiście, goryczkę da się usunąć za pomocą cukru dodanego do brukselki podczas szybkiego smażenia. W efekcie wychodzi niezwykle ciekawe w smaku i inspirujące warzywo, które można łączyć z innymi składnikami na tysiąc różnych sposobów. Tym razem brukselka występuje w wersji absolutnie niewegetariańskiej, bo z dodatkiem wędzonego boczku. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdyby już niedługo nie miała się tu pojawić wersja całkowicie wegetariańska a nawet wegańska. Ale na tę wersję trzeba jeszcze chwilkę poczekać.

Nie było by to tak ważne odkrycie, gdyby brukselka nie była niskokaloryczna i tak wartościowa pod względem zawartości białka, błonnika, witam i soli mineralnych. W tych małych główkach kapusty brukselskiej kryje się sód, potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, cynk, fosfor, beta karoten a także witaminy E, K, H, B1, B2, B3, B5, B6, C a także kwas foliowy*). Warto więc zapomnieć o niemiłych doświadczeniach z dzieciństwa z brukselką w roli głównej i przekonać się, że nie taka brukselka straszna jak nam się do tej pory wydawało.

Składniki (2 porcje)
ok. 50 g wędzonego boczku
0,5 kg brukselki
sól i cukier
olej rzepakowy do smażenia
odrobina wody

1. Odpowiednio przygotuj brukselkę tzn. obierz z wierzchnich liści, odkrój odrobinę dolnej łodygi, przekrój na ćwiartki lub połówki w zależności od wielkości
2. Na suchej patelni podsmaż wędzony boczek pokrojony w drobną kostkę
3. Przełóż boczek z patelni i odstaw. 
4. Rozgrzej olej na patelni
5. Na porządnie rozgrzany olej wrzuć brukselkę uprzednio przygotowaną brukselkę
6. Po chwili dodaj sól i cukier, które wyciągną gorycz z brukselki
7. Po kilku minutach smażenia dodaj na patelnię odrobinę wody, żeby brukselka trochę zmiękła. Jeżeli chcesz mieć brukselkę miękką, to przykryj pokrywką i podduś jeszcze trochę. Jeśli wolisz brukselkę twardawą i jędrną, to po wygotowaniu się całej wody jest już gotowa.

* http://www.kobieta.info.pl

czwartek, 22 marca 2012

Przygotowania do świąt wielkanocnych - obierki od cebuli

Powoli zbliżają się święta a wraz z nimi pisanki. W tym roku chcę, żeby moje pisanki i świąteczne jajka były naturalne, ekologiczne i pozbawione tych  wszystkich sztucznych barwników i kolorowych folii z nadrukami. Żeby móc zrealizować swoje plany już tydzień temu w miejscu, gdzie kupuję co tydzień swoje warzywa, poprosiłam o zbieranie  dla mnie łupinek cebul, bo do kolorowania jajek potrzeba ich naprawdę dość sporo, zwłaszcza jeżeli będziecie jeść jajka kilogramami. Warto o tym pomyśleć wcześniej, bo na dwa dni przed świętami może być za późno, bo wszystkie łupinki cebul już dawno będą przekazane zapobiegliwym, takim jak ja :-) 

A jak zakolorować jajka opowiem Wam w przyszłym tygodniu, jak już uzbieram właściwą ilość cebulowych koszulek. Opowiem Wam również o innych naturalnych i ekologicznych barwnikach do jajek.

Już wkrótce kolejne danie niewegetariańskie. Zapraszam Was serdecznie do odwiedzin :-) 







środa, 14 marca 2012

Prosty sposób na domową hodowlę kiełków

Wiosna, to wbrew pozorom najgorszy dla nas okres w roku. Choć przyroda pięknie budzi się do życia,  dnia przybywa a na dworze coraz częściej widać słońce, to my w tym czasie najczęściej walczymy z wiosennym przesileniem lub nawet depresją. Jesteśmy zmęczeni i osłabieni jesienią i zimą, złą pogodą, ciągłym brakiem światła dziennego i walką z przeziębieniami i chorobami. I jak tu mieć siłę na wiosenne przebudzenie z zimowego snu? 
Sposobów jest kilka i to bardzo prostych, ale jednym z nich jest regularne dostarczanie organizmowi dużej ilości składników odżywczych. Można to zrobić za pomocą piguł wszelakich, ale ja do tego sposobu nie mam przekonania. Nie wiem, czy laboratoryjnie wygenerowane witaminy to coś, z czego korzysta mój organizm, czy może raczej przypadkowi pasażerowie na gapę i śmieciuchy, jeśli wiecie o czym/kim mówię. Ja wybieram więc naturalne sposoby pozyskiwania potrzebnych mi składników odżywczych. Zwłaszcza wiosną, kiedy mój organizm jest najsłabszy, stawiam na kiełki. Ekstremalnie zdrowe, pyszne, świeżutkie, wyhodowane przeze mnie i tanie. Sprawią, że my poczujemy się lepiej, a nasze: skóra, paznokcie i włosy odzyskają chęć to wyglądania.
Nigdy nie miałam przekonania do kiełków sprzedawanych w supermarkecie. Nie wiem, kiedy tak naprawdę zostały wyhodowane, czym były podlewane i jak długo leżą na sklepowej półce. Kiełki wyhodowane w domu, to co innego. Proste w obsłudze, tanie i zawsze świeże. To jest to!

Tylko jak wyhodować kiełki?  

Sposobów jest kilka, ale ja opiszę Wam metodę, którą stosuję z powodzeniem już od wielu lat. Moja hodowla kiełków możliwa jest dzięki kiełkownicy, którą widzicie na zdjęciach. Można ją kupić w każdym szanującym się sklepie ze zdrową żywnością. Widziałam ją też w jednym w supermarketów budowlanych (!). Kosztuje niewiele, bo w granicach 30 - 50 zł w zależności od miasta a starcza na lata (przy odpowiednim traktowaniu). Moja ma już około 10 lat i póki co nie planuję jej wymieniać na nowszy model, choć widać już pierwsze zmarszczki. 
 
Kiełkownica składa się ze zbiornika na wodę, trzech tacek do hodowli oraz pokrywki. Trzy tacki można wykorzystywać na różne sposoby. Można w jednym czasie wyhodować na różnych piętrach różne kiełki, można również zacząć hodowlę ulubionych kiełków tylko na jednej tacce i potem co kilka dni stopniowo dokładać kolejne, żeby pozyskiwać kiełki stopniowo. 
Hodowlę zaczynamy od wysiania kiełków, tak jak na animacji. Ja użyłam trzech rodzajów, tak jak na jednym ze zdjęć, od lewej,  rzodkiewki, rzeżuchy i lucerny (alfa alfa). Na każde piętro sypiemy wybrane przez nas kiełki. Na ostatnie piętro lejemy wodę, najlepiej letnią, przegotowaną, tak, żeby lekko zakryć czerwony kanalik i zakładamy pokrywkę. Poprzez system kanalików woda skapuje sobie z najwyższego piętra, przez te znajdujące się niżej, aż do zbiornika na wodę. Jak już cała woda znajdzie się w dolnym zbiorniku należy wodę wylać i zapewnić kiełkom trochę spokoju, aż do kolejnego podlewania. Podlewamy 2 - 3 razy dziennie i mniej więcej po 4-6 dniach możemy się cieszyć naszymi własnymi kiełkami. 
Po wyhodowaniu kiełki możemy osuszyć i włożyć do lodówki na około 7 dni, ale u mnie nigdy tyle nie wytrzymują. Pojemnik starannie czyścimy, najlepiej szczoteczką, żeby pozbyć się wszelkich nieczystości i pozostałości po starych hodowlach. Starajmy się nie używać detergentów, żeby potem te detergenty nie znalazły się na naszych kiełkach.  Woda w octem sprawdzi się lepiej, zwłaszcza, gdy przypadkiem któraś hodowla nam nie wyjdzie i zapleśnieje.

Kiełki dodajemy do sałatek, na kanapki i wszędzie, gdzie tylko chcemy :-) 

sobota, 10 marca 2012

Klasyczna francuska tarta lotaryńska (Quiche lorraine) / French quiche lorraine

Czas na kulinarne podróże. Talerzem powędrowałam po mapie i postanowiłam zatrzymać się na chwilę w północno-wschodniej Francji a dokładniej w regionie Lotaryngii, skąd pochodzi dzisiejszy przepis.

Tę wytrawną tartę lubię nazywać różnie, z francuska, quiche lorraine, czasami tartą lub plackiem lotaryńskim a czasami po prostu kiszem. Nazwa nie ma jednak znaczenia, liczy się smak. I choć nie jest to danie ani zdrowe, ani dietetyczne, to jest przepyszne. Nie będę też ukrywać, że wymaga trochę czasu na przygotowanie ale efekt końcowy wart jest całej naszej pracy. Idealnie nadaje się zarówno na uroczystą kolację, czy lekki lunch. Można go równie dobrze jeść na zimno lub na ciepło w zależności od upodobań. Idealnie smakuje serwowany z miksem sałat skropionych lekkim winegretem i z niezobowiązującym białym, lekkim winem. Na myśl przychodzi mi lekko słodki Riesling, który przełamie ostry smak wytrawnej tarty, ale to tylko moja sugestia. Eksperymentujcie i szukajcie idealnego połączenia.
 

Składniki na kruche ciasto (do foremki o średnicy 26cm)
180 g mąki
85 g masła lub masła roślinnego
sól
zimna woda

Składniki na nadzienie
260 g sera cheddar lub sera morskiego
5-6 jajek
250 ml śmietany 30 lub 36%
200 g bekonu
opcjonalnie (pół czerwonej, pieczonej papryki, pokrojonej w kostkę)
sól i pieprz do smaku
odrobina gałki muszkatołowej, świeżo zmielonej
pół pęczka świeżej natki pietruszki, drobno posiekanej
odrobina świeżego tymianku (może być z balkonowej doniczki)

1. Wymieszaj sól z mąką i zagnieć z masłem aż powstaną grudki ciasta. 
2. Dodaj wodę i wyrób kruche ciasto
3. Schładzaj w lodówce około 0,5 godziny
4. Rozwałkuj ciasto i wyłóż nim tortownicę o średnicy 26 cm
5. Nakłuj ciasto widelcem w kilku miejscach, rozłóż folię aluminiową i przysyp ciasto fasolą, żeby je obciążyć i żeby nie uniosło się podczas pieczenia
5. Piecz w temperaturze 180 stopni około 15 minut
6. Zdejmij fasolę i folię i piecz jeszcze około 5 minut, tak aby tarta się zrumieniła
7. W trakcie pieczenia tarty, podsmaż bekon na patelni
8. Zetrzyj ser na tarce o grubych oczkach
9. W dużej misce dobrze wymieszaj jajka ze śmietaną. 
10. Miksturę jaj i śmietany dopraw solą pieprzem, tymiankiem i gałką
11. Po 20 minutach wyjmij spód do tarty z piekarnika
12. Na spodzie tarty rozłóż bekon, ser i paprykę (jeżeli jej używasz) a na samym wierzchu natkę pietruszki
13. Zalej miksturą z jajek i śmietany
14. Zapiekaj jeszcze przez 30-45 minut w piekarniku aż masa jajeczna się całkowicie zetnie. Masa jajeczna podczas pieczenia będzie się pięknie podnosić, ale po wyjęciu z piekarnika opadnie. To normalne. 
15. Przed podaniem na stół pozwól tarcie odpocząć 10 minut. 

środa, 7 marca 2012

Jajeczno-serowe smarowidło kanapkowe / Eggs and cheese sandwich spread

Każdy szanujący się dietetyk powie, że śniadanie, to jeden z najważniejszych posiłków dnia. Ja tę wiedzę posiadłam już dawno, bardzo dawno temu. Każdego dnia, pierwszą rzeczą jaką robię po wstaniu z łóżka to marsz w kierunku kuchni. Może się walić, może się palić, ale śniadanie musi być. Zawsze lub prawie zawsze celebrowane i nie byle jakie. Wolę wstać, z trudem, pół godziny wcześniej, ale śniadaniem lubię się cieszyć.  No i musi być pyszne i pożywne, żebym miała siłę i energię na resztę dnia a przy tylu obowiązkach jakie mam, tej siły i energii potrzebuję dość sporo. Dzisiejsza  propozycja to może nie najzdrowszy sposób na rozpoczęcie dnia i może nie najmniej kaloryczny, ale zdecydowanie jeden z najpyszniejszych i z bardziej pożywnych. Polecam przygotować takie smarowidło jajeczno-serowe wieczorem, żeby przez noc smaki się przegryzły. Smarowidło będzie wtedy jeszcze lepsze. Najlepiej będzie smakować z ostrym w smaku pumperniklem lub z chrupkim chlebkiem tekturkowym. I aż się nie będzie chciało wstać od stołu :-). 

Podobną pastę przygotowała też Śliwka na blogu Burczy mi w brzuchu, tylko że śliwkowa wersja nie przewiduje oliwek, więc będzie miała zupełnie inny smak. Zapewniam Was, że obie i moja i śliwkowa są pyszne, tylko moja bardziej charrrakterna jest i tyle :-)

Składniki (2 porcje)
2 jajka ugotowane na twardo
około 100 g ostrego sera żółtego (proponuję cheddar lub morski)
1 łyżka majonezu
garść oliwek zielonych (bez pestek)
sól i pieprz do smaku

1. Obierz jajka ze skorupki
2. zetrzyj ser żółty na tarce (cienkie oczka)
3.  rozgnieć jajka na twardo widelcem
4. posiekaj drobno oliwki
5. Wymieszaj jajko, starty ser i oliwki
6. Dodaj majonez i wszystko starannie wymieszaj
7. Dopraw solą i pieprzem
8. Pozostaw na noc w lodówce, żeby smaki się przegryzły


niedziela, 4 marca 2012

Kapusta kiszona zasmażana z fasolą / Sour pickled cabbage with white beans


Nigdy bym się nie spodziewała, że takie niepozorne danie może okazać się pyszne, pożywne i ekstremalnie proste i szybkie w przygotowaniu. Przepisu dokładnego nie miałam, bo Magda Gessler nie zdradza swoich tajemnic, więc przepis na kapustę kiszoną zasmażaną z fasolą, którą widać na zdjęciu, była dla mnie kulinarnym wyzwaniem. Przez pewien czas głowiłam się, jak połączyć i doprawić składniki, żeby wyszło tak samo dobrze lub lepiej. Efekt końcowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Udało się już za pierwszym razem osiągnąć właściwe proporcje i oczekiwany smak.


Składniki (1 porcja)
1 mała cebula pokrojona w kostkę
ok. 200 g kapusty kiszonej (prawdziwej, nie z supermarketu, nie za bardzo ukiszonej i nie za kwaśnej)
ok 50-100 g ugotowanej białej fasoli
łyżka mąki
sól i pieprz do smaku
olej ryżowy
majeranek
1 łyżka mąki

1. Podsmaż cebulę z odrobiną soli na oleju ryżowym pilnując, żeby się nie przypaliła
2. Przelej kapustę kiszoną gorącą wodą, żeby kapusta nie była zbyt kwaśna, ale zachowała swoja jędrność i smak kiszonki
3. Pokrój kapustę kiszoną, żeby potem przy jedzeniu nie przypominała nitek spaghetti
4. Dodaj opłukaną kapustę do smażone cebuli
5. Zasyp łyżką mąki i starannie wymieszaj
6. Dodaj fasolę, majeranek oraz sól i pieprz do smaku